Ze szpikiem. 

406 posts 27 followers 14 following

Jako dziecko

Zrywałam całe bukiety kwiatów

Przynosząc je do domu

Płakałam niesczerze ze złością gdy czasem

Ich główki mdlały po drodze  

A płatki cichutko kruszały i odpadały

Zanim dotarłam do wymyślonego im celu

Nic nie obchodziło mnie za to

Gdy gniły w wazonie tygodniami

Może wtedy uniewrażliwiłam swoją tkankę

Na śmierć i rozkład 

 

Teraz

Gdy latem wyspa wybucha

Fioletowym błękitem 

Zmieniając jałowy ląd w ocean o barwie

Którego nigdy nie będą miały ludzkie oczy

Czuję pragnienie aż w dole brzucha

Chcę posiąść ten widok i jego ulotność 

Zerwać całe naręcze łubinu 

Zanieść do domu

Oswoić w czterech ścianach ten kolor

 

Hamuję jednak siebie i ruch dłoni która

Chce się zmienić w lipcu w sierp

Uciąć głowę pragnienia tradycją Judyty

Napoić je martwą stojącą wodą w wazonie Read More »


Reposted from hormeza

Nucę ciemnym nie głosem w głowie

Która wiecznie jest jak rozstrojone radio

Push the sky away

Zastanawiam się czy ciągle potrafię

To zrobić 

Gdy to uczucie zagnieżdża się we mnie

Jak deszczowa chmura

Która codziennie i nieustannie

Zwilża mi serce

Pal licho tę ożywczą mżawkę

Którą mnie podlewa 

Dzięki ktorej tyle we mnie

Zakwitło nagle na nowo

Wybuchło jak arktyczne lato

 

Gorzej jednak jest w dni burzy

Gdy tonę w powodzi od tej wody

I w przerażeniu obgryzam paznokcie

Wypłakuję ten nadmiar 

Mówię sama do siebie szeptem

Miała być czułość a nie miłość

Durna naiwna idiotko 

Nie możesz tego mylić pochopnie 

 

Po wszystkim nad ranem zakładam 

Czerwone kalosze 

I żółty jadowity sztormiak 

Na wszelki wypadek bo może 

Źle rozpoznałam znowu własną prognozę

Jestem wyspą tu zawsze jest niestabilnie Read More »


Reposted from hormeza

Był mężczyzną 

Ale w jego oczach mieszkała sarna

Schwytana w sidła po długiej pogoni

Czarne ślepia pełne strachu cierpienia

I niemej prośby dajcie mi już odpocząć 

 

I choć nie dzieliłam z nim języka

A on potem swój własny na zawsze stracił 

Najśpiewniej jak potrafiłam 

Szeptałam trzymając go za rękę 

Nic już nie bój 

Na końcu nie boli 

 

Przeczytałam potem w dokumentach

Że umarł we śnie

Przed dniem w którym chciałam przyjść

Usiąść i obrać mu pomarańczę koło łóżka

Jeśli wcześniej zrozumiał cokolwiek

To chociaż raz nie skłamałam

 

Gdy jeszcze padały między nami słowa 

Zapytałam go czy ciągle pali

Czując od niego ten jedyny 

Tak zmysłowy zapach tańca na krawędzi 

Jaki noszą na sobie poeci

 

Zaśmiał się chrapliwie

I machnął ręką jak już na pożegnanie 

A znasz pisarza chorego na raka Read More »


Reposted from hormeza

Moje stare swetry szepczą z szaf

Proszą żebym wytrarła łokcie

Ich rękawów do szczętu 

W ogromne postrzępione dziury

Wsadzę rozszerzoną źrenicę 

Zobaczę poprzednie życie

I odważę się czuć tak na nowo

 

Moje serce to papierowa łódeczka 

Trzęsącą się na falach

Nieznanej wcześniej powodzi 

Połykają ją dziś niespokojne oceany

 

W dziwnej porze kwitnienia bzów

Próbuję złączyć językiem rozstępy czasu

Moja dusza jest za mała 

Na krwioobieg świata 

 


Reposted from hormeza

 

On nie lubi czytać książek. Ja pochłaniam je na kilogramy. 

On nie lubi poezji i nie czytam mu swoich wierszy. Ja oddycham poezją i uważam, że jest nią każde słowo. 

On nie przepada za ludźmi i nie szuka ich towarzystwa. Ja kocham ludzi, zaprzyjaźniam się szybko i każdemu chce pomóc. Kocham paru innych ludzi, nawet gdy nie mówię tego wprost. 

On jest poukładany, rozsądny i uwielbia przemyślany porządek. Ja jestem chaosem, który wszystko rozrzuca dookoła i cieszy się z szalonego tańca. 

On wygląda dość groźnie i nikt nie zaczepi go na ulicy. Ja uśmiecham się do każdego obcego patrząc mu w oczy i zawsze będę tą osobą którą ktoś zapyta o drogę albo papierosa. 

On naprawia rzeczy. Ja je psuję. 

On układa plany. Ja potrafię tylko marzyć. 

On ma genialny zmysł orientacji i zawsze zapamiętuje drogę którą szedł tylko raz. Ja gubię się w swoim rodzinnym mieście i płaczę aż nieraz gdy muszę dotrzeć gdzieś sama, wiedząc, że się zgubię.   Read More »


Reposted from hormeza

 

Then, hello love

My invincible friend.

Hello love.

The thistle and the burr.

Hello love.

For you I have so many words

But I, I forget where we were

I forget where we were


Reposted from hormeza

Włóż we mnie palec i sam się przekonasz 

Są momenty gdy nie ma we mnie życia 

Choć moja skóra gorąca jak Mojżeszowy krzew

Chcący zawsze przekazać ci całą wiarę 

W takim dniu jestem jak puste akwarium 

Zdechły smutno wszystkie złote rybki 

Co spełniłyby każde twoje życzenie 

Jest tylko muł i szlam i kilka kamyczków 

 

Włóż we mnie palec a nawet całą dłoń 

Jeśli tylko chcesz się ubrudzić tą smołą

Posłusznie rozłożę uda i nic

Nie będzie się we mnie bronić 

Już dawno temu opuściłam ci zwodzony most zawodów 

Pomiędzy jednym a drugim murem 

Wpusciłam cię do kościołów byś łagodnie je plądrował

Tak jak barbarzyńcy potrafią najczulej 

 

Wejdź w moje ciało i głowę

Wniknij w anizokorię trupią źrenic

Przejdź inhalacją w płucach bez oddechu

Aż pękanie pęchrzyk jak wiwat w szampanie

Read More »
Reposted from hormeza


Wiele w życiu mówimy o bliznach. O tych zdarzeniach dosłownie odznaczonych na ciele i duszy, które zostawiają na zawsze zmienioną tkankę. Często pół żywą, przeobrażoną, ale mocniejszą. Rozmawiamy o tym, jak się ich nienawidzimy nieraz, jak przypominają nam o najgorszym momencie, ale jednak są piękne. Jak wiele wyrażają. To ślad, że przeżyliśmy, idziemy dalej, mimo że życie prawie gdzieś urwało się przedwcześnie. Albo umarło w nas coś, tak głęboko, że zostaje tylko to zrastanie przez lata. 

Ja sama kocham blizny, sama mam kilka, więcej w duszy, niż na ciele. Nie przyoblekam ich właściwie w żaden wstyd. Te dramaty, tak widoczne. Czasem próżnie można pomyśleć, jak jest się dzielnym, silnym, że coś się zrosło. 

Wiem, że ja człowiekiem jestem po prostu i dlatego jak człowiek przeżyłam, zrastam się szybko, bo takie a nie inne geny.  Read More »


Reposted from hormeza

Skąd tym razem przychodzisz, smutku? 


Reposted from hormeza

Stoję przed lustrem i dotykam po kolei

Niebolesnego szlaku rozstępów 

Pełnych cierpienia galaktyk siniaków 

Rozrywam usta w uśmiechu i koloruję powieki 

Przywdziewając maskę błazna 

 

Cały czas wmawiam sobie

Próbuję być dobrym człowiekiem 

Ale wiem

Że bez problemu zjadłabym ochłap 

Ludzkiego mięsa gdyby to mój samolot

Lądował awaryjnie w Andach

 

Patrzyłam w oczy ludziom w agoniach 

Pozwalałam im odejść na zawsze 

Modliłam się bez bogów o ich śmierć 

Wybielając siebie w tej historii 

Nie mogąc znieść prawdy o tym

Że tak naprawdę morderstwo

Jest po mojej stronie  

 

Wiem że moja chciwość doznań 

Kiedyś mnie zgubi

Nie bede potrafiła zatrzymać 

Nieokreślonego w kwantowym równaniu 

Wektora ruchu za daleko wyciągniętej ręki

Dotyku wsadzonego w rozwartą

Muszlę ostrygi bo Read More »


Reposted from hormeza

Zewsząd krzyk

Wirowanie wrzask i wrzawa

Soczewka oka pęka z nadmiaru piękna 

Nie zatrzyma powidoku w kąciku 

Gdzie zebraly się łzy 

 

Bezdech senny na jawie

Blekitny szum pod stopami

Trace orientację i przysuwam sie 

Do krawędzi 

Aż osuwa się brzeg i stacza w pustkę

 

Nie bój sie nie skoczę

Choć kolana same uginają się w skowycie 

To jak wielokrotny orgazm który 

Rodzi najpiękniejszy rodzaj bólu 

 

Doznanie szczytu 

Nie opowiem ci o tym

Póki nie połączysz ze mną języka 

Póki nie zaczniesz szeptać 

Tym samym cieplem co 

Czerwone piaski rozsuwające sie

Pod ciężarem moich bioder

 

Doznanie potopu 

Nie opowiem ci o tym

Póki nie połknie nas ta sama fala

Póki nie skropli się na mojej skórze 

Powolny ruch opuszków twoich palców 

Jak kapiący lodowaty wosk

 

 

Nie bój się nie odlecę z alkami Read More »


Reposted from hormeza