Ze szpikiem. 

406 posts 27 followers 14 following

W najważniejszej islandzkiej gazecie

Tytuł 

Dzisiaj opary znad wulkanu utworzyły 

Chmurę która zabrała nasze słońce 

 

Myślałam 

My tylko mamy przypadkowe szczęście 

Gdy nas grzeje i oświetla 

Nikt z nas nie posiada żadnej gwiazdy

Tak naprawdę nic nie należy do nas

 

 

W mniej ważnej islandzkiej gazecie

Tytuł

Nasze konie najcześciej ze wszystkich

Na świecie chorują na narkolepsję

 

Myślałam 

To tak niezrównany piękny spokój gdy leżą 

Jak martwe na pastwiskach

A to często tylko ich choroba 

Nic nie jest takie jak się wydaje

 

Ciągle nie potrafię przestać śnić


Reposted from hormeza

Wszystko we mnie kwitnie

Wszystko się rozdziera i chcę się poddać 

Naiwnie życiu i całej 

Nowonarodzonej czułości 

Skroplonej jak poranna rosa

W kąciku oka i lekkim drgnieniu warg

 

Chcę upaść na miekką trawę 

Odwrócić twarzu ku slońcu 

Oślepnąć by widzieć 

Znaleźć kruchą skorupkę ślimaka 

Wniknąć w nią wślizgnąć się cicho w pustkę 

Zbudować w niej iluzję wiecznego domu 

Karmić w niej miłość i marzenia

Jak drozd przynoszący łup do gniazda

Wprost w usta piskląt raz za razem

 

Chcę rozchylać chciwie nozdrza i węszyć 

W poszukiwani najbanalniejszego sensu

Że właśnie teraz dzieje się wszystko 

Choć nie zdarzyło się nic naprawdę 

Pamiętać wszystko co we mnie cierpi 

Złamaną kość ukruszony ząb 

Rozszarpane na zawsze serce

A mimo to śmiać się ciągle jak krzykiem mew

Jakbym cała ja składała się  Read More »


Reposted from hormeza

Płonie mi słony ocean pomiędzy nogami

Wilgoć jak meduza wyrzucona na brzeg

Parząca a jednak bezbronna 

Usychająca w słońcu późnej nocy

Mająca nadzieję w nowiu

Nie porwie jej zaległy przypływ 

Nie podda się łatwo 

Fali twoich dłoni i twojego ciała

Wdzierającej się we mnie 

Rozdzierajacej rozkoszą 

 

Strzała twojego spojrzenia 

Przeszywająca źrenicę oka

Z antycznego paradoksu łuku i tarczy

Nigdy nie osiągnie celu

Zawsze oddalona o obcy oddech

Zatrzymana w sekundzie 

Pomiędzy skurczem komór serca

Rozkurczem przedsionkow

Tam mieszkasz 

 

Błagam o śmierć drobnej niewiasty

Skromnie spuszczam oczy choć 

Wiem i rozumiem więcej ale

W drżeniu niemych warg 

Proszących o niedopowiedziane

Nie zatrzymuj się 

Błagam nieśmiało w 

Zatrzaśnięciu ud trzesących się o litość 

Mówiących dość gdy ten nieustanny ból  Read More »


Reposted from hormeza

A Ty, znasz mnie

Nie śpię, żyję, lewituję tu

Nie mam za co chwycić, nie mam o co oprzeć stóp

Dzielę się przez siebie, tak jak liczby pierwsze

A pomnożona przez tę pustkę, jak przez zero, daję pustkę

Znasz mnie

Dzielę się przez siebie, tak jak liczby pierwsze

Pomnożona przez tę pustkę, jak przez zero, daję pustkę, znasz mnie


Reposted from hormeza

Pamiętam tamten cudzy przecież ból

Jak tkankę wyrwaną z mojego mięśnia

Listopad i śnieg który spadł na trumnę jego matki

Mężczyzny a ciągle jeszcze tak naprawdę

Chłopca który stał się sierotą

Jego cichutki jęk i spazm na twarzy gdy to zobaczył

Westchnienie głośniejsze niż nocne skargi lelka

Pamiętam też jak krzyczał i płakał i wił się

Opleciony schronem moich ramion

Nienawidził śniegu w listopadzie

Dopóki sam nie umarł ciepłej jesieni o tej samej porze

O której mówią że jest wrzodem na dwunastnicy roku

Do końca życia nie zapalił ze mną ani jednego papierosa

Bo obiecał to mamie

Gdy podawał jej morfinę

Trzęsącymi się dłońmi skrzypka

 


Zawsze wraca to do mnie

Jakby ktoś mnie znienacka spoliczkował

Gdy poczuję drobne płatki śniegu topniejące na wargach

W momencie gdy nade mną wisi jasne niebo Read More »


Reposted from hormeza

Uratują się tylko ci którzy

Przestają tęsknić za lądem

 

Zamarznięta rzeka

Uwięzione w lodzie ryby

Potwory morskie

Widzę jak płoniesz 

 

Milion par rąk i oczu

Tysiące czerwcowych burz

Setki wędrownych zimowych zórz

Gorzkie sierpniowe zioła 

Nadmiar światła 

 

Obiecuję 

W moich snach 

Zawsze znajdziesz dla siebie schron


Reposted from hormeza
Istnieje jedna główna zasada
Jeśli masz  ich dotykać to tylko z czułością
Delikatnie i ciepło 
Jakbyś miał w dłoni kruche błękitne jajko drozda
Z którego wykluje się ptak którego grzechem jest zranić
 
Jeśli słuchasz to tylko z uwagą
Tak żeby słowa nie tylko płynęły w przestrzeni 
A zostały wysłuchane najbardziej jak potrafisz
Nie musisz znać płynnie każdego języka
Słucha się sercem a nie uszami
Czasem dziwię się że na kości mostka nie ma specjalnego otworu
Przez które wpadałby nam tam dźwięk
I skapywały łzy
 
Bo łez jest tu dużo 
Nie może być inaczej w nadmiarze bólu bo tak
Ból potrafi być  bardziej
Nadmiarowy niż stłuczony palec i pęknięty wyrostek
Spotkałam raz człowieka który miał miednicę złamaną w trzech miejscach
Ale nie czuł tego absolutnie bo ból przerzutów był o wiele gorszy Read More »

Reposted from hormeza

Pada czwarty dzień z rzędu

A ja już piąta noc palę we śnie 

I jestem taka zmęczona 

Jak Bóg który budował świat nie tydzień 

Tylko miesiąc 

I nie potrafił skończyć tego co zaczął 

Nawet cudzymi rękami 

 

Moje serce gęstnieje i staje się ciemne 

Jak gwiazda ktorej jądro się zapada

Bez wybuchu supernowej po drodze

Cicha czarna dziura

Potrafi wszystko wessać i drugiego tyle

Nie wypuścić 

Najmniejszego promyku światła 

 

Boję się tego co ma nie nadjeść

Przygotowuję się na najgorsze scenariusze

Jego ciche odchodzenie z dnia na dzien 

Powolną erozję klifu nad brzegiem morza 

Lizanego bez trudu przez fale raz za razem

Najgorsze tragedie nie są wcale nagłe 

To ciche zamieranie intensywnej 

Nagłej przedtem i niespodziewanej w życiu czułości 

To obumieranie jak pasiasta stonka podgryzająca ziemniaka Read More »


Reposted from hormeza

Dziewczyna która odprowadza zmarłych

Nie ubiera się wcale cała na czarno

Nosi kolorowe skarpetki i najczęściej z przypadku odziewać musi się w błękit lub biel

Jak niepokalana dziewica- choć o wiele bliżej jest jej do ladacznicy

Tak właśnie woli

Tętnić życiem w mrokach i kolorach świateł sypialni

 

Nie spuszcza cicho głowy w kontemplacji cmentarzy

Pali na nich papierosy z uśmiechem na ławce

I zamiast cicho szeptać modlitwy nad zniczem

Śmieje się za głośno, tam gdzie nie trzeba i kiedy nie wypada

Tak bardzo że wstydzi się za to jej matka

 

Zbiera żółte listki miłorzębów jesienią gdzie tylko się da

I wkłada je potem między strony książek z poezją i pamiętników

Zapomina gdzie je powsadzała

A ponoć na pamięć nic tak dobrego jak ginkgo biloba

Tylko że ona nieraz chciałaby zapomnieć zamazać Read More »


Reposted from hormeza

Jeśli kiedykolwiek obiecacie komuś kawę 

Nie spóźnijcie się. 

 

Może wam potem zabraknąć papierosów. 


Reposted from hormeza

Wciąż pamiętam uczucia tamtej wiosny

Jeden z was powiedział 

Są dwa rodzaj poezji

Ta która mówi o całym wszechświecie i 

Kondycji ludzkości

I ta poezja w której poeta przelewa siebie na papier

A inni odnajdują siebie w jego unikalnym ponoć uczuciu 

Nobla dostaje zawsze tylko tak pierwsza 

Bo wszystkich obchodzi świat 

Ale nigdy nie człowiek.

 

To było dzień po naszych urodzinach 

Rok przed śmiercią pierwszego z was

Kiedy jeszcze leżeliśmy w trójkę 

W jednym łóżku jak zwykle ciasno spleceni 

Jak nigdy nie przycinane krzewy

Kwietniowe dzieci 

Łaknące pierwszych kropli deszczu na rozgrzanej tak słońcem ziemi

Że oto zjawia sie przedwczesny petrichor

Zawsze mając za mało mieliśmy nadzieję na wszystko

Byliśmy jak budzące się po zimie życie 

I ten śmiech w nas z nas że to wszystko przez nic nie znaczące gwiazdy Read More »


Reposted from hormeza

Ja- taka nijaka

Pusta szpulka po nici

Miliony historii które zbieram jak

Ususzone rośliny w zielniku

Wiesz jaki mają kształt i zastosowanie

Ale same w sobie są tylko kluczem

Nie dadzą schronienia ani ulgi

Nawet dym z nich, gdy staną się ofiara

Ciało palną. 

Są martwe nawet gdy próbujesz 

Zaparzyć je gorąca śliną spomiędzy 

Twoich warg. 

 

Ja- taka nijaka

Jak pusta muszla na brzegu oceanu

Gram że słuchu pieśń śpiewu wielorybów

Wibrujących w głębinach 

Powtarzam tylko dźwięki których łaknie ziemia 

Nie mam swoich 

Milczę

A przyłożona do ucha wyszepczę to

Co znalazłam w tobie. 

Jestem echem.

 

Ja- taka nijaka. 

Jak drzewo w które uderzył kiedyś piorun

W sezonie burz

I nadal chce żyć i puszczać pędy 

I część ciała jest martwa i spalona i nadal udaje

Że ma żywe części i i może być płodna Read More »


Reposted from hormeza

I chociaż odpuściłam i nie mam właściwie żadnych słów do dodania pomiędzy mną a to drugą istotą, ciągle kusi mnie by zadać to pytanie: czy wszystko w porządku? 

Wcale nie człowiekowi bezpośrednio. Rzucić w przestrzeń do właściwego odbiorcy, który ukoi tę szpileczkę lęku, która przypadkiem zawieruszona ma obrusie życia wbiła mi się w opuszek palca. 

 

Nie ma między nami nic do powiedzenia, więc nic to nie zmieni. 

 

Nie przywykłam do tego, by zwyczajnie wyciągać z palca szpilkę, zamiast drążyć tak, by zbadać jej tor pod skórą. Ale niczego odwrócę, nie zbuduję stawiając domek z kart na tym samym podłożu. To tylko zaboli. 

 

Niektóre metale i materiały igiełek mają to do siebie, że zawsze będą w stosunku do nas zimne. Nie przejmą ciepła naszego ciała, jakbyśmy nie chuchali i dmuchali. Gdzieś tu nie doszło do oddziaływania. I to właśnie jest ok. I nie ma nad czym płakać. To jest międzyludzko naturalne, a ja jestem zwyczajnie zbyt głupio uparta czasem.  Read More »


Reposted from hormeza

Gdy mówię

Wszystko będzie dobrze
To wcale nie kłamstwo 
 
Wierzę w to że świat ułoży się w jakimś porządku niekoniecznie alfabetycznym
A naszym własnym
Wierzę  głupio w każdej przerwie między wdechem a wydechem
Wiedząc doskonale o tym:
Że chorujemy i umieramy
I istnieją sprawy na które nie zadziała żadna magiczna tabletka 
Że w końcu przyjdzie się nam pożegnać przez śmierć albo obojętność którą wlewa w nas codzienność
Ale i tak to będzie tak bardzo boleć jakby zgasła najjaśniejsza gwiazda
Zdradzamy się tak lekko jakby miłość była tylko słowem a nie powodem istnienia
Ludzkość nadal będzie toczyć wojny
Bo mamy je zapisane w kościach jak pył z mgławic dookoła Marsa
I wiem doskonale że na świecie istnieje 50 zaginionych bomb atomowych i stale wymyślamy nowe
Które  kiedyś pewnie zgładzą nas cicho jak westchnienie śpiącego śniącego snem sprawiedliwych Read More »

Reposted from hormeza

 

Mój przyjaciel nosi w sobie ruchliwego rudzika

Śpiewa mi radosne pieśni które niosą się barwnym głosem pośrodku sztormów i wskazuje mi drogę

Ta, która kocham tak, ze zniosę nieraz ból wijąc się aż do świtu 
Zwie sama siebie sową 
I ostrym dziobem czyści każdy pył osadzony na mojej skórze
Jestem jej za to wdzięczna
 
Oprócz tych ptaków było w moim życiu
Wiele innych stworzeń 
Ktorych nie mogłam nie pokochać 
Ogród rozkoszy ziemskiej czułości
Podlewam, nawożę aż sama pachnę rośliną
 
Czułość
Takie ciche choć okrągłe słowo- kamyczek
Nie szeleści w ogrodzie pustym papierkiem po cukierku
 
I tutaj
Istnieją też chłopcy 
Których spojrzenie wdziera mi się nawet przez przymknięte powieki
Chłopcy których oczy jak wróble
Przedostają się trelem do wnetrza mojej
Śpiącej jeszcze o poranku kości długiej Read More »

Reposted from hormeza

Pewien człowiek powiedział mi, że tak naprawdę to pewnie ja przyciągam i zrzucam na niego wszystkie nieszczęścia. Pewnie nie robię tego specjalnie, ale nie da się tego ukryć, to moje dziwne duchowe voo doo, on to wie. 

Uwierzyłam mu. Tak samo jak uwierzyłam, że śmierć dwójki ludzi, których kochałam, też do nich przyciągnęłam.  

 

A może ja po prostu mam talent do zjawiania się wtedy kiedy trzeba. Tak jak mówiła babcia. 

Wtedy, kiedy nieszczęścia jak sfora wygłodniałych, zdziczałych psów zacieśnia krąg tak blisko, że może już ugryźć w łydkę. Skądś słyszę to ujadanie. 

 

Mój mąż mówi, że muszę to lubić. Jak można lubić ludzki dramat, rozpacz, cierpienie? Zupełnie nie rozumie, że wcale mi to nie jest potrzebne. Ale nie umiem być głucha na skowyt. Po prostu nie potrafię.  Zwłaszcza, gdy w czuwaniu rodzi się międzyludzka czułość, tak zwyczajna, a tak unikatowa w tym świecie. Gdy rodzi się dobro, przy którym ja też mogę się ogrzać. Read More »


Reposted from hormeza

 

Oczywiście, że pamiętam wszystko. Pamięć to moja skaza, głęboka szarama na muszli tego wszystkiego, co w sobie mieszczę. 

Kto umie rozmawiać z ostrygą, kto wydobywa z niej wszystko na powierzchnię, zamiast zjadać ją z ochotą wysokiej society? Kto znajdzie perłę?

 

Ja na przekór teoriom pamięci, pamiętam wszystko. Zmieniam? Ale nawet, fizyczny ból. Smakuje wedzoną rybą zamordowaną o świcie w porcie. Może właśnie dlatego się nie boję. Już nie. 

 

Tyle razy biegłam. Jestem taka zmęczona.

Nie potrafię przestać. Czy ktoś to widzi?

 

Biegnę, żyję. Choć tyle czasu nie było ani kroku. 

Właśnie dlatego, w resztce ciemności, dlatego biegnę ku oceanom. Dlatego zanurzam się w nich bezwstydnie, nago. Mróz? Tylko pobudza do dalszego pędu. Moja krew to rwące górskie rzeki. Jestem kobietą jezior i bagien, mam w sobie wodę, której nie pojmiesz, jeśli jej nie posiądziesz. Read More »


Reposted from hormeza