Ze szpikiem. 

419 posts 28 followers 14 following

Dawno tak bardzo nie chciałam uciec od wszystkiego i wszystkich. 

Dawno tak bardzo nie pragnęłam i nie musiałam zostać. 

 

 

Najbardziej chciałabym uciec od siebie. Pozbyć się wszystkiego, co mam w środku.

Wymazać, jak błędy zrobione ołówkiem na kartce.  


Reposted from hormeza

Wiersz ostatni ( tytuł kradziony, jak wiele)

Noszę twoje kości w moich kościach 

Łamliwe co rusz aż do szpiku

Wysypujesz się do krwioobiegu

Tamujesz codzienny przepływ w sercu

 

Niedoszacowany czas zgonu 

Pozwala mi ciagle łapać agonalny oddech

Nie ustaje przepływ elektryczny

Gdy chcę odpocząć pieścisz mnie

Po najczulszym obwodzie 

 

To szalenstwo rozszerza źrenice

Można wybierać któreś z poniższych 

Obie odpowiedzi moga być prawidłowe 

A) miłość 

B) śmierć 

 

 


Reposted from hormeza

 

 

Odwijajac mięśniowe supły przypominasz sobie zasady. Z każdego spięcia mięsnia wypuszczasz emocje, żeby potem upuścić pojedyńczą łzę. 

Nie mozesz żądać niczego od życia, ono nie należy do ciebie. Przepływa, a ty płyniesz w nim. Doceniasz to, co dostaniesz. Masz dumę, która nie pozwala ci prosić o więcej. Mimo wszystko zachowaj ją. Mimo że tak cię nieraz boli, zachowaj ją. To twój sposob na przetrwanie w największym błocie. 

Nic nie należy do ciebie. Tylko ci sie przydarza. Przydarzają ci sie ludzie i wszystko z nimi związane. Przydarzają ci się związane z nimi emocje. Nikt i nic nie jest ci pisane, tylko ten właśnie moment. Sekundy śmiechu albo płaczu. Jedne po drugich. Nie szukasz sprawiedliwej równowagi. 

Nie możesz żyć równoległym życiem, za kogoś, dla kogoś, przez kogoś. Z kimś. Nie pomagają w tym elastyczne stawy, są tylko sztywne formy wyborów. Twoich, cudzych. Zawsze płacisz jakąś cenę. Musisz by gotowa ją zapłacić, tak samo jak ponieść stratę.  Read More »


Reposted from hormeza

Jedyną rzeczą, którą potrafię zrobić niezwykle cicho, jest płacz. Czuję sie bezpiecznie, gdy nikt go nie słyszy. Gdy mogę bez wyrzutów sumienia zająć się sobą, swoim bólem. Z dala od fałszywych obietnic pocieszenia jakie niesie podobno świat. 

Wylałam więc pierwsze łzy i wcale nie poczułam ulgi. Są bowiem takie, które nic nie wyleczą. Nie sa lekarstwem na wyroki śmierci. A jednak płyną. Uparcie, skutecznie, przypominając, że są po prostu ludzkie. Nie będę ich zatrzymywać w następnych dniach. Wiem, że jeszcze będą mi potrzebne. Wiem, że pomimo całej zbroi dzielności zostaje mi na końcu być człowiekiem.  

 

Ale wiem też, że to jeszcze nie jest czas na płacz, na żal. Ten mnie dogoni. Nie wiem, co stanie się ze mną po tym, co stanie się z nim. Śmierć, jedyna pewna nagle w naszym połączonym przez przypadek życiu. Czy ja to przeżyję? Umrze na pewno kolejna część mnie. Mam dosyć tego, że ludzie których naprawdę kocham, umierają. Od samego początku tej miłości wiedzialam, że tak się może stać. Mówiłam, że jestem świadoma, jestem gotowa. Read More »


Reposted from hormeza

Ludzie nie radzą sobie z cudzym bólem.  Odruchowo uciekają zwierzęcym odruchem, jakby to było zaraźliwe. Znajdują zajecia. Znajdują milczenie.

Ale to jest zaraźliwe. 

 

Ja nie radzę sobie z okazywaniem bólu. Na początku mu uciekam. Na początku nie pozwalam. 

Z drugiej strony, co mówić, gdy nie ma już nic do powiedzenia? 


Reposted from hormeza

Mówiliśmy:

Nie ma ciemności 

Jest tylko coraz mniej światła 

 

Dolina wsród gór jak siniak

Na sercu uderzonym przypadkiem 

To nigdy nie byla kwestia skutków ubocznych

Przyszłość miała się po prostu zgadzać 

Znamy ten scenarusz od samego początku 

Nadal zgodzilibyśmy się na wszystko 

 

Rozsypane słowa ukladam w delikatne

Równoważniki zdań oznajujacych 

Zanim je ożywisz wibracją powietrza 

 

Wczoraj zasadziłam w mokrej ligninie

Dębowy orzech żeby pomomo tego

Zimna mimo tej wszechobecnej rozpaczy

Nasiąkł w ciszy wodociągowa wodą z lodowca 

Może przyniosła mu torche nadziei 

Tak jak ze mnie wypłukała jej 

Resztki o 4 nad ranem

 

 


Reposted from hormeza

 

W śnie zostawiasz mnie samą zanim jeszcze możemy się dotknąć.  Odchodzisz, zanim pociągi mają w ogóle szansę wyprzedzić świt. 

Nie dzielę z tobą ciemności.  Ciemność jest we mnie i zamieszka tu na zawsze.

 

Na ustach mam melodię której jeszcze nie znał wszechświat. 


Reposted from hormeza

Na tym obrazie jestem

Dziewczyną z zielenią jeziora w tle

Skapuję więc słowo za słowem

Jestem zjawiskiem krasowym

Jestem stalaktytem na 

Twoim twardym podniebieniu

 

Wyciągnij do mnie rękę jak stalagmit

Czułość za czułością aż spójnie

Zlepi się ciągłość kolumny wbrew grawitacji

Rozmiękczyć kość w ustach można 

Tylko gorącym językiem obcym

 

Jestem żywą wodą z jeziora

A nie mogę oprzeć się wrażeniu 

W moich żyłach płynie twoja krew

Powinna zastygnąć 

Zlepić krwinki w śmiertelnej czerwieni 

Skrzepnąć 

A ciągle wrze


Reposted from hormeza

Mam na to tyle głodnego miejsca

Jak przestrzeni w płucu na

Powtarzalny oddech od

Którego zależy moje życie 

 

Daj mi więc Panie

Cierpliwą wędrówkę opuszka palca

Na cienkej wzburzonej skórze powieki

Gdy śnisz uparcie ból i stratę 

 

Szlak żyły na dłoni zapamiętany jak

Jedyna mapa która nie blaknie w mej pamięci 

Wrażliwość kropli śliny na sutku

Słony zapach linii szczęki 

 

Każdy z krzyków i wstchnienie tuż po

Łzę przemieszaną z kroplą potu

Nieczułość jasnej zawsze tkanki blizn

Ciągle jednak uparty blask i łaknienie

 

Zmieszczę wszystko jak katedra 

W której modlitwa na zdartych kolanach 

I czuwanie i chwała na wysokości 

I wieczną rozkosz racz jej dać Panie


Reposted from hormeza

Za źrenicą istnieje absolutna biel

Z niej wyrasta nowy człowiek i pokuta

Ostateczne światło które

Wydostaje się rozszerzeniem

I skowytem rozkoszy

 

A za tym jest tylko ból 

Końca tego jedynego początku 

Bogowie ktorzy przynoszą nam pokój 

Zostawiają ci też bezdenną ciszę 

 

To najwieksze kłamstwo naiwności 

Słowa są bezpieczne 

Śmieszy mnie gdy wierzysz

Istnieją bezpieczne hasła

Przy których można zahamować 

Rozpędzony ruch wody spływajacej z gór 

Rozlewającej się we mnie jak delta rzeki

 

Topnienie wiecznego lodowca jest jak

Najjaśniejsze ze słońc które

Muszą kiedyś poddać się zachodom

Utonąć w wodzie słonego oceanu

 


Reposted from hormeza

Mgła różowieje ostatnim zachodem

Nad tym miastem 

Agonia przebłysków światła we mgle zanim

Zagasi się wszystko pospolitym 

Zduszeniem papierosa w popielniczce

 

Wypalić to wszystko aż do krwawienia

Dziąseł i odparzenia na głodnych nadal wargach

Dym więźnie w gardle jak wiecznie zapętlenie

Niewypowiedzeń słów wytartego frazesu

 

Mierzyć trzeba siły na zamiar 

Zamiar na możliwość 

Możliwość na nadzieję skrojoną 

Okiem i dłonią ślepca w piwnicy

 

Wrócić potem do domu

Wyleczyć wszystkie rany po

Przepalonej myśli i oparzenie na palcu

Zaszyć dziury w rękawie i sprać zapach

On zawsze zostaje w najczulszym

Zakamarku pamięci i nie słabnie 

 

W mroku przepełnionym wiatrem znaleźć 

Spokój czystości az sterylnej oddechu i widzieć

Niezatapialne światło z oddali

Jak latarnię nad którą czuwa wytrwały  Read More »


Reposted from hormeza

Jak jedna krótka obecność może spowodować tyle uczucia braku, tyle nagle nieobecności? 

 

Wypełnia serce, aż boli ciało. 

Wszystko we mnie mówi "wróc do mnie ". 


Reposted from hormeza

Zasłonię dzisiaj wszystkie lustra

Boje się spojrzeć sobie w oczy

A za plecami zobaczyć ciebie

 

Lepiej przyjdź do mnie we śnie 

Tam twoj duch mnie dogania

O wiele łagodniej 

Będąc umarłym ciągle masz

Niepopsute serce

Ja ciagle żywa mam

Niepopsute życie 

 

Gdy muszę sie obudzić 

Obwijam ranę bandażami

Dzielności i dumy

To największa z moich sztuczek

Oddzielam siebie

Cienka nieprzepuszczalną warstwą

Wzruszenia ramion 

Między mną a nimi od lat

 

Boję się jutra 

Powrotu do tamtego miasta 

W którym zamknęło się życie

Nasze kroki

Nasze szepty 

Brak odpowiedzi na płacz 

Najgorszej utraty 

 

Zasłonię nocą wszystkie lustra

Wyobrażając sobie że moje 

Stopy dotrą nad nasze jezioro

Pod taflą wody zobaczę ciebie 

 

Odwinę bandaże i wreszcie

Stanę przed kimś naga

Nie poczuję jak zimna w Read More »


Reposted from hormeza

Farba łuszcząca się ze ścian

Zawsze tylko na biało 

Pożółkłe jak próchnienie w mojej kości 

 

Odpada płatami martwy naskórek 

To pożywnie spory grzyba i roztoczy

 

Przekształcą zawsze to obumieranie 

W życie od nowa na nowo 

Bez ustanku pierwotną mechaniką 

Powinniśmy mieć dla niej więcej 

Wyrozumiałości

 

Zatęchłe zapachy od których

Nie ma powrotu do kiedyś

Popsute przetwory zszarzałe w piwnicy 

Nie rozpoznam którego lata to plon

 

Mętna woda bagien dawno już wyschła

Wilgoć przsącza się przez materac 

Od góry a nie od dołu 

Przechodząc przez próg domu

Staję się bezdomna


Reposted from hormeza

Reykjavík- Katowice 

 

Zabrakło mi w tych dniach poezji 

Słowa jak przemoczone ptaki

Przyziemne nieporadne

Nie ulecą ani o metr 

Nie mam dla ciebie odpowiedzi 

 

Za małe są wiersze by 

Zmieścić w nich uczucie

Jak nazwać to co nie ma nazwy

W żadnym znamym mi języku

Jak opisać moment

Powtarzającego się snu

Gdy w tamtej źrenicy zawarła się cała 

Czerń wszechświata 

 

Głodne serce wystukuje bólem 

Kolejne kilometry przypowietrznych torów 

A czuję się jak nurek

Na ciemniejszym od rozpaczy dnie

Istnieje spełnienie które pustoszy 

Bo nagle imploduje dusza

Gdy zabraknie najmniejszej cząstki powietrza 

 

Jest jeden sposób by odzyskać oddech

Po prostu dotrzeć i trwać jak mucha

W bursztynie inkluzją a jednak

Iluzją wiecznie zaklętego momentu

Po prostu dotrzeć i nie zawrócić  Read More »


Reposted from hormeza