Ze szpikiem. 

405 posts 27 followers 14 following



Jestem zbiorem tego, co we mnie zasiane. Przez innych ludzi, książki, filmy.Obrazy i muzykę. Jestem tylko zlepkiem, nieprawdziwą historią, która opowiada cudze.

Pustka wypełniona pestkami. Niektóre zmarnieją, to nie ta gleba, ona jes żyzna tylko na wierzchu. są te, co przetrwają i staną się drzewami, kwitnącymi latem czereśniami, żyjącymi na zawsze. Mocnymi dębami. Nawet gdy sama próbowałam podgryźć im korzenie, jak ślepy kret, ściąć pień jak niewidomy drwal- przeżyją. Sekwoja nie płonie w pożarze, nie do końca. Odżywa.

Miałam 10 lat? Jedenaście może? To na zawsze zasiało się we mnie, dlatego moje nieporawne sny będą mieć soundtrack z głosem Tori Amos i dlatego przy tym bedę tańczyć sama w domu, czując zapach wanilii. Dlatego nigdy mnie nie opuści. Tego drzewa nie da się wyrwać. I mogę śmiać się sama z siebie, jak zawsze. Wiedziałam, że mam w sobie zasianego tego małego chłopca. Nie kogo innego, tylko jego.  Read More »


Reposted from hormeza
Nie przeskoczę  już nigdy wysokich ogrodzeń 
Przed zimą nie odlecę z ptakami szukać ciepła
Zostaje mi pustka wygniecionej trawy
Porzucone gniazda i cisza o która rozbija się wiatr
 
Jestem w sobie sama zapalam rozbitkom latarnie
Mogę tylko bezradnie jak dziecko martwić się
Jak radzą sobie nad oceanem
Pogrążonym w strasznym krzyku
Bez wpływu na pływ
Bałam się utonąć a nadal zatapia mnie fala
 
Cukier puder szronu na górach i ta pozorna niewinność
Przedwczesna zima końca i naiwnej nadziei początku
Wiedziałam co ma nastąpić zanim się urodziłam
A jednak  to zawsze za wcześnie
Przełykam złudzenia jak zmęczone już gruszki 
Zdejmuję postronek łodziom i puszczam je wolno
Niech radzą sobie jak porośnięte długim włosiem konie
 
Tak samo i ja przetrwam te ciemne złośliwe noce
Po których nie możesz szukać ciepła w słońcu Read More »

Reposted from hormeza

 

Reykjavík, Landspitali, 09.09.24


Reposted from hormeza

Odpowiedź jest jedna, a ja jednak nadal nie wiem, co z tym zrobić.  


Reposted from hormeza
Zbieranie martwych piskląt jaskółek
Z rozbitego gniazda pod rynną
Po pierwszej nagłej ulewie
Odchodzi w niepamięć jesienią
 
Zagrzebuję w popiele ogrodów i pól
To wszystko złe i niedobre
Jaskrawe zmienia swoją barwę
Brązowieje jak plamki na starczej dłoni 
 
Mądrość gąsienicy przeobrażonej latem
Bycie gorzkim w smaku gdy
Ktoś za bardzo się zbliży
Stroszenie włosków na ciele by
Wydawać się nie do połknięcia
 
To wszystko znika we mnie 
Rośnie puchnie drżeniem
Księżyc szarpie moim ciałem 
Jak wodami przypływów 
 
 
 
 

Reposted from hormeza



Jeszcze tydzień. Jeszcze niecałe dwa i można odjechać. 


Zaczynam to odczuwać tego poranka. Bać się, ale i cieszyć. Dwa tygodnie we dwoje, w odcięciu od świata. Wśród nieznanego zapachu klonów i daglezji, wśród barw jesieni. Śnią mi się już kardynały i błękitne sójki, śpiew ptaków którego nie umiem rozpoznać. 

Wracam wspomnieniami do każdej naszej ucieczki w las. Wędrówek w mgłach, wyginecionego mchu. Tam możemy być bliżej, dosadnie, choć pomędzy nami to wszystko. Wszystko do czego należymy. Zapach dojrzałej jesiennej grzybni która tworzy najstarsze opowieści i których potrafimy słuchać. Tam odzyskujemy to, co nieraz gubi się na ci dzień. Tam koję niepewności, bo ja, zawsze to ja myślę za dużo, czuję za dużo i mimo ostatecznej pewności muszę znajdować ją w tobie. Jestem jak balonik wypełniony nadmiarem helu. Póki masz zawiązany mój sznureczek na nadgarstku, nie odlecę.  Read More »


Reposted from hormeza

Mówiłyśmy nieraz o śmierci

I na tym zbudowałyśmy nasze życie

37 stopni mojego wiecznie

Nadmiernie pędzącego ciala

Równe 36.6 równowagi strachu

I smutku twoich cienkich nadgarstków

 

Nasza czułość w zimnym pokoju 

Mojego dorastania 

Ten uścisk ślepych szczeniąt którym

Obumarła suka 

A one jednak dalej żyją 

Rosną na głodzie jak na drożdżach 

I ani myślą zaprzestać nauki szczekania

 

Obserwujemy bez polowań już 

Błękitne wstęgi na piórach sójki 

Rzucaja się nam bardziej w oczy

Gdy liście drzew żółkną i blakną

Blizny nagich gałęzi 

Jak rozdarte włókna na kościach 

Które nigdy nie będą mialy okazji zbieleć

Szarzeję i milknę wtedy

 

Coraz mniej o tym mówimy 

Coraz bardziej się oddalamy 

Wszystkie historie zostały powiedziane 

Przestrzeń pomiędzy tamtą raną 

A obecnym błotem życia wypełniają Read More »


Reposted from hormeza

Czekam na dreszcze

Którymu drzewa strząsają liscie

Ich bezgłośne cierpienie i

Chrzęst zarazem pod moimi butami

Wyglądam ulew strug i wiatru z północy 

Którego tak boją się wszyscy 

Pracownicy oddzialu zamkniętego 

 

Bo ja inaczej nie potrafię 

Kocham spowity mgłą czas wilgoci

Gdy mędrcom siwieją brody

A głupcy wróżą z rozłupanego kasztanu

Który wkładają pod łóżka na zimę

Lekarstwo na to jak wykręca im kości 

Reumatyzm psychosomatyzm a może złe duchy

 

Psy powracają bez pcheł i bez

Łopianów w ogonach 

Nareszcie nie trzeba wykręcać

Im kleszczy a podwórkowe

Koty odkrywaja rozkosz 

Rozpalonego kaloryfera

Bo nikt nie pamięta czym był zapiecek

 

Jesienne horoskopy do mojego życia 

Nie wnoszą niczego nowego

Wiem więcej niż przeczuwam

Boję się mniej niz każe doświadczenie Read More »


Reposted from hormeza

Gdzie uciekły mi wszystkie słowa, gdzie się gromadzą? 

Gdzie je znajdę, gdzie znowu złapię oddech?

 

 

Taniec nad oceanem.  


Reposted from hormeza

Wiatr powoduje że 

Drzewa tężeją

Gdy tego nie czynią

Tak łatwo się łamią

Ptasi śpiew ginie w sile bezruchu

 

Śni mi się ten sam

Wiatr zwiewa z twojej

Skóry wszystkie drobne piegi

I czerniejące owadzio pieprzyki 

 

Gubię mapę

Mojego sypialnianego świata 

Tracę światło 

Nocnej latarni nad brzegiem klifu

 

Upragnione doznanie kapitulującej 

Siły woli gdy czułość 

Pozbawia mnie broni szybciej 

Niż jakakolwiek przemoc

 

Wiatr oddechu w pościeli 

Przeobraża mnie w dmuchawiec

Unoszę się bez najmniejszego ruchu

Nocą rozumiem język 

Szepczących do nas zza okna drzew


Reposted from hormeza

Upuść szklane oko

W noc i cudze sny rozprosz

W zroszoną łzami trawę

Rozprysk marzeń jak 

Szklana kropla na jesiennie

Umierającym pięciorniku

 

Wbrew wróżbie nie bylo ich pięciu 

Nawet nie dwóch 

Był jedyny

I cóż z tego

 

Pożegnaj się więc 

Tu i teraz uniesione brwią 

I wzruszeniem ramion 

Umierając w środku

Najsłodsze gruszki wyjadają

Osie pyszczki 

Potem ucztują na padlinie

 

Ty więc odmów modlitwy za mnie

Choć nie umiesz złożyć rąk 

W tym równaniu 

Opętanych różańcem zmysłow

Odlicz do dziesięciu wstecz jak diabeł 

 

Zawsze niesposłusznie

Zawsze niepokornie

Zaciśnij zęby i daj na zaduszki

Zamiast na zapowiedzi

 

Noc wieńczy się różem

Kolorem głupców 

Połykam śliskie szkło oka

Jak niestosowną miłość 

Łapczywie gwałtownie

 

Wyjedz mnie do kości

Zanim zadrżę w skowycie Read More »


Reposted from hormeza

 

Wszystko mi mówi, że po sierpniu nadchodzi listopad. 

Tym razem się nie boję. Może jeszcze. Może to przyjdzie. 

Tęsknię, ale nie rozpaczam. Okazuje się, że w próżni znalazłam też i bardzo dużo ciepła.  


Reposted from hormeza

Wiosną powrócę z Wyraju

Przylecę z pierwszym

Klangorem żurawia tonącego

W pośniegowym błocie

 

Umrzeć jednak najpierw muszę

Niczym najmniejsze z wróbli 

Zmrożone ciemnością zimy 

Musze wszystko stracić 

Zwyczajem klonu szumiącego za oknem

Bez liści bez oddechu naga na wietrze

Kruche blizny na jego korze

Niech będą mi drogowskazem 

 

Nie martw się miły 

Ja zawsze powrócę ptasim 

Rytuałem marca

A jeśli mogę mieć życzenie 

Najbardziej bym chciała

Odrodzić się w piórach lelka 

Który nocą czuwa nad twoim snem

Choć bardziej niż stać na straży 

Pragnie wplątać się w twoje 

Rozrzucone na poduszce włosy

 

I czekać w nich aż zaświta 

I uwić w nich na tę jedną noc gniazdo

I czekać aż mgły zaczną lizać 

Brzuchy leśnych wzgórz 

Prawie jak rozpalony 

Glupim niedopałkiem pożar  Read More »


Reposted from hormeza

Światłocień

Wbrew czerni i bieli

Nadaje głębi nowej barwy

Burgund zachodu słońca 

Jaskrawość letniego popołudnia 

Sina fioletowość nocy 

 

Obsiada cię jak rój drgajacych

W zgodnym rytmie pszczół 

Opadają na ciebie

Zgubione w ziemskim popiele

Pystynniejących ludzkich marności 

Srebrne wulkaniczne włosy Pele

Banalnie złotawy gwiezdny pył 

Który nosimy ponoć w tkankach

 

Wbrew światłu i konwencji

Jest tu zimna barwa pierścienia Saturna

A także -181 głębokiej czerni próżni 

Nie mam czym oddychać ale to

Tam rozbłyska najjaśniej supernowa

Będąca każdym podskórnym wybuchem

Napięcia mięśnia i drgnięciem warg

 

Niewyobrażalnie nieskończone

Blaknie kosmos w konfrontacji 

Absolutu ciemności zza źrenic 

Wiec nie ma słów w języku ludzi

Poezja jest nieporadna

Poezja jest kaleką Read More »


Reposted from hormeza

Nawet pośrodku ciemnej 

Pozbawionej snu nocy

Nie jesteś samotną wyspą

Bo ta pełna jest własnych szeptów

I głosów niesionych wiatrem

One cie nie skrzywdzą 

 

Lęk to tylko odczucie

Plątaniny myśli w ciemności 

Strach przed tym co nadejdzie

Nie dotknie odbitego w lustrze

Zbladłego policzka zimnym palcem

 

Zranisz się sama

Zranisz sie życiem 

Szkłem pękniętej butelki

Rozwalonej w ataku paniki o mur 

 

Ukruszonym zębem

Haczącym o błękitną linię życia 

Biegnącą przez nadgarstki

Rozerwiesz rozkrwawisz

To o czym bałaś się powiedzieć 

 

Lisy zjawiają się już od lat

Na miejskim cmentarzu

W ich oczach odbijają sie

Iskry zapalonych za ciebie

Przedwcześnie zniczy


Reposted from hormeza

Ma tylko 30 lat i jest moim pacjentem. Okropnie umiejscowiony guz mózgu. Astrocytoma. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego maja takie piękne nazwy. 

Astrocytoma. Skąpodrzewiak. Brzmią jak poezja. Czy najlepsze wiersze nie powstają z miłości, ale i śmierci? 

Codziennie, gdy przychodzi, walczymy o jego życie i zabieramy mu wzrok. To cena. Żeby żyć, musi zapłacić oczami. Przez guz biegną nerwy wzrokowe. Nie idzie zniszczyć jednego, nie pozbawiając go drugich. 

To ostatnie tygodnie, kiedy widzi ocean. Zachody i wschody słońca. Sierpniowe jagody. Twarz ukochanej kobiety, która codziennie przychodzi z nim na zabiegi. 

Za każdym razem, gdy kładzie się na stole, myślę o tym, co mu zabieram, żeby mógł dalej oddychać. Być. 

Życie żąda wygórowanych cen. Organizuje najokrutniejsze żarty. 

 

Dzisiaj myślę znowu przez moment o tym, jakich cen nie chciał zapłacić 12 lat temu. O decyzjach, których nikomu nie wolno oceniać.  Read More »


Reposted from hormeza
Oddech wyrywasz mi z ust
Tuż pod koniec galopu 
Zaciskam powieki i 
Wzlatuje w upadek
W nicość
W próżnię
 
Przymarzam tam
Do lustra wilgoci 
Jak łabedź ktory zapomiał
Odlecieć zimą 
Może wcale nie chciał przetrwać 
 
Niech owinie mnie wiatr
Mroźnego wytchnienia
Ukoi czoło rozpalone
Chybionym pocalunkiem 
 
Celebruję każdą z pomniejszych śmierci 
Gdy sny nocą gryzą mi duszę 
Zamiast wbijać zęby 
W wygięta chętnie 
Dla twojego drapieżnictwa szyję 
 
 

Reposted from hormeza

złamało mi sie lustro

siedem nieszczęść przede mną 

 

pękło w stawie wyskokowym

pełnym szczupaków i sumów 

duszą się w przybrzeżnej warstwie

za mało tlenu 

za duże zasolenie 

 

bo wypłynęła łza mi z oka

dziwnym ksztaltem tęsknoty 

z nadmiaru wyobrażeń 

 

orzeźwia mnie myśl

że jestem tylko

przemijajacym szczegółem w

twoim pejzażu 


Reposted from hormeza

szlak tętnic i żył rozpisany

jest w życiu czerwienią 

wykrwawiam się zawsze na jaskrawo

 

drogi moich nerwów brukowane

będą zielenią

żyźnie

to one wbrew bajce o

strzępku mięśnia 

 

prowadzą do miłości 

 

one mówią 

istniejesz

wiec ból mówi 

istniejesz

 

wyłuskuje rozszerzenie źrenicy 

jak starzec trzęsącą 

się dlonią fasolę ze strąku

mówi patrz

mówi czuwaj

mówi poczuj 

 

zajrzyj 

jak w dziure po pestce

w rozgryzionym owocu 

na dnie 

zobaczysz siebie 

żywym i umarłym 


Reposted from hormeza