Długie zachody i wschody słońca, a pomiędzy mrok. To w nim można najwięcej odnaleźć, mimo że mówią, że najtrudniej go przetrwać. 

Ciemność i zimno może otulić, dając spokój. 

Nie wszystkie rośliny przetrwają zimę. Też te schowane w domu, mimo że zapewniam im ciepło, daję wodę, doświetlam sztucznym światłem, które ma zastąpić słońce.

Czasem jestem na siebie aż zła, gdy zostaje tylko suchy patyk, z jednym liściem. Czy to moja wina?Czy za mało dbam? Czy przelałam korzeń, kochając za bardzo, aż zaczął gnić?  Powinnam się go pozbyć, gdy mnie tak przygnębia swoim widokiem. Bo gdy odchodzą, zamierają, moje serce też zastyga. Wkrada się w nie huczący wiatr. Czasem jestem  zła, bo powinnam zdjąć je z widoku, postawić na mrozie przed domem, zostawić i pozwilić im umrzeć. Ale nie potrafię. Nie zajmują wiele miejsca, mówią sobie. Niech stoją. Może do jednego liścia dojdzie kolejny. I kolejny. I nikt nie zauważy, kiedy stała się wiosna. 

Sama nawet nie zauważę, gdy stanie się wiosna. Podlewana odpowiednią troską i miłością, zwinięta w ciemności jak nasiono w glebie, ktore czeka na kiełkowanie. Czuję się tak co roku, od pierwszej zimy tutaj. Mimo wichrów, mimo sztormów, mimo niepewności, czy wszystkie rośliny przetrwają zimę- jestem spokojna. Znajduję dobro. Malowane zielenią zorzy, pięknem koloru chmur i szarością. Szarość przecież ma wiele obliczy. Czule odbija się w oczach. A i w ciemności wiele w nich widać. Wtedy odbijają się w nich całe galaktyki, które chciałabym przemierzyć. 

 

Te dni są ciemne

Czasem nie mogę przez nie przejść

Wilgotne ściany kwitną w kolorze białym

 

Otwórz okno na światło i pomóż mi

Ta ziemia jest czysta i łagodna

Pełna światła


Reposted from hormeza