Widzę, jak ze złości, ze stresu zaciskasz szczęki i pięść gdy o tym rozmawiamy. Pamiętam zeszłoroczne protesty i to, ile wysiłku było w to włożone, by to zatrzymać. Choć na parę miesięcy. Tę rzeź, podczas której ocean spływał krwią. Naprawdę nie wystarczy wam 90% planety, która krwawi pod jarzmem tego, czym się staliśmy? Naprawdę trzeba sięgać znów po ostatnie świętości? Teraz znów trzeba czekać.
Dlaczego nie widzimy, że to szaleństwo? Skąd, skąd w nas tyle okrucieństwa i bezmyślności? A mi łzy cisną się do oczu i znów wstydzę się bycia człowiekiem. Tego, że mam ludzkie ciało, że nie mogę uciec od tego, kim jest mi przywodzone być. I od tego, co stworzyliśmy. Czuję się winna. Wiem, że Ty także. Mimo wielu lat z góry przegranych walk.
Trzeba czekać. Czekać, nic nie mogąc właściwie zrobić, choć to przecież tak bardzo nas dotyczy. Ciebie, mnie. Nas wszystkich. Głupie polowania na wieroryby, przecież to tylko kilkaset sztuk. Bezrozumne zwierzęta, ktoś by rzekł.
Ktoś by się zaśmiał. Ktoś zasmucił na moment i wrócił do swoich spraw. Ktoś powiedział coś o pracy dla kilku osób i etosie męskich polowań. Kto by się tym przejmował? Decyzje jak zawsze podejmują ludzie "u góry". Decyzje podejmują pieniądze. Gospodarka, ekonomia. Jaka gospodarka, jaka ekonomia, gdy wybiją je wszystkie? Gdy ocean będzie pusty. Gdy ziemia się wyjałowi.
Pozostaje czekać.
Często mam ochotę stanąć na środku ulicy przepełnionych miast i zacząć krzyczeć. Tak, aż pękłoby mi garło. Krzyczeć i pytać, czy nie widzicie? Czy nie rozumiecie?
Tyle razy czuję się bezsilna, tym razem czuję się bezsilna w dwójnasób. Zamknięta w czterech ścianach od tylu tygodni ( a ile przede mną?) czuję, jak brakuje mi powietrza. Jak brakuje mi szumu rzek, stąpania po śniegu albo kruchym lodzie, obserwowania, czy ocean już sie obudził. Brakuje mi nasłuchiwania pierwszych rdzawych drozdów, przykładania ucha do kory zmarzniętych drzew, żeby sprawdzić, czy mimo mrozu zaczynają biec w nich soki. Wąchania. Subtelności kolorów.
Tęsknię całkiem nie jakbym miała złamaną nogę- a jakby amputowano mi serce.
Jestem człowiekiem, a coś we mnie jest półdzikim zwierzęciem. Zawsze byłam taka. Nigdy nie zapomniałam, jak w mchu węszy się życie. A może to nie dzikość. Może to właśnie, może to jest zwykłe bycie człowiekiem.
Jak w swojej głupocie, jak w swojej naiwności możemy sądzić, że są dwa- my i reszta świata? Jak możemy myśleć, w swojej głupocie, że cokolwiek możemy oddzielić? Nic dziwnego, że jesteśmy tak smutni. Że kolejne pokolenia coraz bardziej pogrążają się w chaosie, toną w brudnym bagnie samotności. Mówimy o byciu jendostką, kochaniu siebie, chodzimy na terapię. Zapominamy w tym biegu, że całość wymaga ratunku. Opamiętania. Czy możesz być szczęśliwy, nie widząc światła gwiazd, bo oślepiają cię uliczne latarnie? Ilu ludzi tak naprawdę widziało jak wygląda nocne niebo?
Już jakiś czas temu straciłam wiarę, że uda nam się cokolwiek zmienić. Że zatrzymamy się w tym spektaklu destrukcji, jakiego jeszcze nie widziała ta planeta. Może cały wszechświat. Żyjemy w czasie szóstego wymierania i ponoć to , właśnie to, którego jesteśmy przycyzną- jest wyjątkowo spektakularne. I wcale nie zaczęło się tylko od żab. Na pewno skończy się na nas. My na to zasłużyliśmy. Ale ocean nie zasłużył na to, by był cichą przestrzenią, w której nie będzie już słychać pieśni humbaka.
Straciłam wiarę. Ale nadal mam nadzieję. Naiwne światełko. Może uda się nadal ocalić te resztki? Może uda się odzyskać cokolwiek?
Nawine światełko, każe się nie poddawać. Nawet gdy leżę w łóżku, odcieta, nadal przecież czuję.
Jestem tobą, ty jesteś mną.
Jestem rzeką, a ona jest mną.
Jestem pustynią, jestem drzazgą.
Jestem tobą.
Wyliczam w głowie. Jest tyle rzeczy dla których nie warto się poddać. Jest ich za dużo by zliczyć. I jeśli chociaż uda mi się w ułamku pomóc tym, co wiedzą, jak dbać, walczyć i ratować- to nadal trzeba mieć nadzieję. Nawet gdy wiara już dawno zgasła.
Piosenka Mikromusic " Jestem rzeką " jest częścią prjektu, który ma na celu nadanie rzeki Odrze osobowości prawnej.
www.osobaodra.pl
Reposted from hormeza