Przestań tak o sobie mówić!
Nasza przyjaciółka, która przyleciała do nas na Nowy Rok, aż przystanęła pośrodku sklepu.
Od dłuższego czasu, nawet gdy piszemy wiadomości, widzę, że przesadzasz z mówieniem o sobie źle. Żarty żartami, rozumiem. Ale widać, że czujesz się ze sobą źle. I że to nie są już żarty. Nie masz powodu tak o sobie mówić!
Przytuliła mnie, zaskoczoną, na środku sklepu, zaraz po tym, jak wyzywałam się od głupich przez pomyłkę co do makaronu. Miała rację. Przesadzam. Bo czuję się często jak gówno. Najgorszy człowiek na świecie. Taki, który ma znaczenie tylko wtedy, gdy inni muszą zrzucić swoją historię albo gdy sie nudzą. Nieważny sam z siebie. Więc stale, sama nie,wiedząc, podkreślam to mówiąc o sobie złe rzeczy. Dziewczyny w pracy też ostatnio zwróciły mi uwagę, ale uznałam, że nie znają się na moim dystansie. A jednak. To już nie żarty. To wyraz tego, co mam w głowie.
I ktoś musiał mi to tak dosadnie powiedzieć.
Wiem, że to wszystko nie jest prawdą. Wiem, że to moje lęki i zranienìe, którym ktoś doświadczył moje serce. Zranienie tak głębokie, gdy ktoś kto pewnien być blisko, zostawił mnie w mroku. Tu też uważam, że przesadzam i mówię sobie, że to tylko dramat w mojej wyobraźni. Bo nikt nie ma wobec mnie obowiązku. Nie chcę tego, być powinnością. Wiecznie chcę chcenia. Ale mogę być nieważna dla kogoś bliskiego....więc jestem nieważna. Czuję się jak gówno.
I nieraz mój mąż powtarza mi, że jestem dla siebie za ostra. Że jestem mądra, piękna i że drugi człowiek wcale nie chce mnie tylko jako statysty- chyba, że po prostu sam ma naturę wyziskiwacza. Ale jesteśmy tak blisko z mężem, że nieraz muszę usłyszeć to z zewnątrz. Może to głupie. Ale czasem myślę, że jego milość do mnie jest tak ogromna, że przesłania to, kim jestem. Jestem brzydka w każdym z miejsc. Więc czasem potrzebuję z zewnątrz. Od kogoś innego bliskiego, kto przebije moją warstwę lęków i żalu, które się zgromadziły przez kolejne miesiące, gdy nadal byłam odsuwana, a wszystko co mówię było spychane jako nieważne w obliczu cudzej opowieści. ( moja paranoja)
Więc przyjechała Ona, jak blondwłose słońce pod koniec grudnia. Przytuliła mnie na środku sklepu i pokazała, że chce pięknie marnować ze mną, z nami, czas. Przecież marnujemy tak go od 10 lat od czasu do czasu. Przecież nas kocha. Przecież kocha też mnie, osobną.
I ma rację w tym kochaniu. Muszę przestać być dla siebie taka szorstka. I dziękuję, że w rozmowie zwraca mi uwagę, gdy znowu zaczynam. Mówi, że o to zadba, zwłaszcza przez te dni, ktore spedzimy razem do 3 styczni. Noworoczny prezent dla mojej duszy. Jej śmiech mnie koi.
Spędzamy więc razem czas, siedząc razem, w trójkę, ogladajac smutne filmy. I wtedy dzwoni On.
Znamy się od niedawna. Jeszcze nigdy nie widzieliśmy się na żywo, ale lubimy ze sobą nieraz porozmawiać. Czasem siebie usłyszeć. Dzwoni więc i przerywa nasze marnowanie czasu w trójkę, ale to nie szkodzi. Zawsze znajdzie się czas dla ludzi ważnych. A on jest już też jakoś ważny, przez to zwykłe lubienie i otwartość rozmów. Może kto inny przesłonił mi na moment, że on też jest. Patrzyłam nie tam, gdzie powinnam. Znowu.
W rozmowie znowu rzucam bez poważnego powodu, że jestem zjebem. I On też zwraca mi na to uwagę. Że nie powinnam. Może nie znamy się tak dobrze, ale od kiedy On doszedł do siebie, to widzi, że jestem dla siebie niedobra.
Czy ktoś był dla ciebie niedobry, że robisz taką kalkę?
Zastygam w ciszy. Nie, właściwie nie. To ja się sama rozbiłam i pogrążałam. Rozmawiamy dalej, a On całkiem spontanicznie mówi, że chce dać mi wsparcie, gdy w marcu, być może, będę musiała przyjechać do Polski w konkretnym, ciężkim dla mnie celu, przez rodzinne dramaty.
Może nim jeszcze nie jestem, ale chcę się zachować jak przyjaciel!
Mówi ze swoim ładnym śmiechem. Chce sam z siebie. Rozgrzewa mi serce. Mówimy jeszcze o jakichś drobiazgach. Kończę rozmowę, wracam na kanapę. Miedzy mojego męża i nasza przyjaciółkę, marnować dalej czas. Oddycham ich ciepłem, układam w sobie okruchy dobra. Oglądamy smutny film do końca i płaczemy tak mocno przy muzyce i napisach. To jest dobre płakanie, które znowu mówi mi o czułości. Łzy mówią mi znowu o tym co ważne. To był piękny seans.
Chcę być dobra dla innych. Ale chcę też tej czułości dla siebie. Dociera do mnie, że mam prawo jej chcieć. Dociera do mnie wiele innnych rzeczy, o których będę musiała pomyśleć później. O tych we mnie.
Na razie biegam jeszcze do pracy. A po nowym roku majac kilka wolnych dni, skupię się na tym cieple. I będę w nim dla siebie dobra. Postaram się dla nich- ale też dla siebie.
Może wcale nie jestem głupia. Może moja głowa nie jestem takim okropnym miejscem które brudzi. I oni mi to mówią wprost.
Nie jestem problemem, nie jestem przeszkadzajką ktora musi odkładać się na półkę, nie jestem gównem. Jestem sobą, którą można kochać.
Reposted from hormeza