Dziewczyna która odprowadza zmarłych

Nie ubiera się wcale cała na czarno

Nosi kolorowe skarpetki i najczęściej z przypadku odziewać musi się w błękit lub biel

Jak niepokalana dziewica- choć o wiele bliżej jest jej do ladacznicy

Tak właśnie woli

Tętnić życiem w mrokach i kolorach świateł sypialni

 

Nie spuszcza cicho głowy w kontemplacji cmentarzy

Pali na nich papierosy z uśmiechem na ławce

I zamiast cicho szeptać modlitwy nad zniczem

Śmieje się za głośno, tam gdzie nie trzeba i kiedy nie wypada

Tak bardzo że wstydzi się za to jej matka

 

Zbiera żółte listki miłorzębów jesienią gdzie tylko się da

I wkłada je potem między strony książek z poezją i pamiętników

Zapomina gdzie je powsadzała

A ponoć na pamięć nic tak dobrego jak ginkgo biloba

Tylko że ona nieraz chciałaby zapomnieć zamazać

Wie doskonale że to jej klątwa i najcięższe kamienie w kieszeniach- wspomnienia

Gdy rzuci się do strumienia na szczupaka

Przez nie nie może popłynąć tak po prostu z nurtem 

 

Dziewczyna która odprowadza zmarłych pamięta i spisuje

Spisuje i opowiada 

Niezliczone historie tak by nigdy nie ucichły

Niestrudzona kronikarka zapalająca uliczne latarnie gdy wszyscy sa w domu

I świąteczne światełka na poddaszach

 

Czasem chciałaby zatrzasnąć drzwi na strych

Zapłakać i zostać tam przez moment sama

Bo powiedz mi

Co jeśli w splocie zdarzeń cofnęłaby się w czasie

Jakbyś się poczuł

Gdyby przez dziurkę od klucza podglądała

Jak nieporadnie obierasz mandarynki 

Które ukradłeś mając 10 lat? 


Reposted from hormeza