Jak mam to nazwać? Jak mam to ułożyć?

Gdy dwoje najbliższych mi na świecie ludzi gubi się w nadchodzącej śmierci zimy, tuż przed odrodzeniem, gdy tracą siły? Jak nazwać te cudze pustki, które już tyle razy przeżywałam, cudzą walkę o utrzymanie się na powierzchni i moją obserwację, czuwanie jak w godzinie duchów? Jak nazwać czuwanie, które niewiele zmienia, bo nawet jeśli najbardziej kochasz, oni muszą stoczyć swoje bitwy samotnie? Gdy jednocześnie czuję bezsilność i nadzieję, nieustającą nadzieję, wiarę i czułość która aż się wytapia w gorących łzach?

Jak to nazwac? Jak to ułożyć? 

 

Gdy jeden właściwie obcy człowiek, którego odważyłam się naiwnie i szybko pokochać sprawia, że czuję się jak papierek po zjedzonym cukierku wrzucony do kosza, jak odpadek? Gdy drugi właściwie obcy mi człowiek, poznany tam gdzie nie powinnismy się poznać, troszczy się o mnie dyskretnie, by mnie nie spłoszyć? Gdy widzi we mnie człowieka a nie pusty pergamin do zalania za jaki zaczęłam się uważać? I gdy tego człowieka a nie pergamin chce objąć czułością, przemówić językiem, który doskonale rozumiem? Gdy  ja sama wędruję między złamanym sercem a zaufaniem, którego nie mogę zahamować? Gdy wędruję między lękiem a nadzieją, skacząc po pięcioloni własnego serca aż braknie mi tchu, aż do drżenia?

Jak to nazwać? Jak to ułożyć? 

Gdy serce ściska mi się z tęsknoty za człowiekiem, z którym od lat zadawaliśmy sobie rany, ale nadal czuję miłość, gdy czuję brak? Gdy zastanaiwam się które żałoby rozdzierają mi bardziej serce, gdy myślę, czy w ogóle można to porównać i zastanawiam się, ile jeszcze takich ran mogę zadać sercu? 

 

Jak to nazwać? Jak to ułożyć?

Gdy próbuję sztuką nadać temu wszystkiemu jakiś sens, postawić kropkę albo chociaż przecinek, a nie potrafię na papierze postawić  nawet ostatnich kresek, czym to jest? Gdy słowa zamiast wylewać kotłują się i hamują, przybierają sztuczność, gdzie zgubiłam siebie? Gdy gubię to wszystko, być może odnajduję siebie najprawdziwiej?

 

Jak to nazwać? Jak to ułożyć?

 

 

 

Gdy między budzącymi trwogę sztormami początku lutego, nie pozwalającymi spać w nocy, gdy pomiędzy nimi spotykam ogrom ciszy, od której dźwięczy moje serce w uszach?

Jak to nazwać? Jak to ułożyć?

W którym są odpowiednie słowa?

W żadnym?

We wszystkich?

 

Try to run away, but they have a talent for making trouble seem enjoyable Oh the more I try to separate, the better it feels to get right in the way Should I douse the spark or fan the flames or merely think of clever things to say?

And I try so hard

Out of the way of that

Runaway train

Oh how

I do love the rain


Reposted from hormeza