Byłam tu dość nieobecna przez ostatnie dwa miesiące poprzedniego roku. Chyba potrzebowałam oderwania, zajęcia się jak najbardziej sobą i tym, co mam tu i teraz. Zimą, przed przesilenie Yule moja energia spada. W ten piękny, kojący sposób. Ale zwijam się w sobie jak ziarno schodzące do podziemi, muszące na chwilę odpocząć od świata. Zregerenerować się. Nie było mnie za bardzo nie tylko to. Prawie przez swój zimowy sen straciłam pewna ważną relację. Na szczęście, być może, znaleźliśmy na nowo porozumienie. I zrozumienie, że ja nieraz tak mam. Bywma odcięta. Skupiona na sobie,choć nie wydarza się żadna tragedia. Skupiam się na podziemiu. Śnię więcej i nie znajduję słów.
A potem przesila się. Yule, po którym jest wiecej światła. Czuję, jakby do mojego podziemia spłynęło więcej światła. Celebruję to kolejnym odpoczynkiem, hedonizmem przez parę dni. Tak zwane święta. A potem przychodzi zmiana daty. I ona nic nie zmienia, ale pozwala podsumować to, co było. Wzmocnić wdzięczność. I teraz, po niej, zostaje czekać na wiosnę.
Wiosna w moim kraju nie będzie oczywista. Poznaje ją nie po ekspresji zieleni i cieple. Wiosna to więcej światła i inny zapach oceanu. Ja, ziarnko w ziemi czuję, że ona znowu przyjdzie. Nadszedł nowy rok, jest tyle rzeczy, które przede mną. Niektóre bardzo ciężkie. Ale chyba nadszedł czas, gdy mogę znowu bardziej być, a nie bywać.
W zmarzniętej jeszcze ciemnej głębie mnie już tworzy się kolejny kiełek. Zamknięta w mroku już czuję, że dzień jest coraz dłuższy. Rozprostowuje kości i budzę się.
Witajcie w nowym roku.
Reposted from hormeza