Ze szpikiem. 

407 posts 27 followers 14 following



Jak mam to nazwać? Jak mam to ułożyć?

Gdy dwoje najbliższych mi na świecie ludzi gubi się w nadchodzącej śmierci zimy, tuż przed odrodzeniem, gdy tracą siły? Jak nazwać te cudze pustki, które już tyle razy przeżywałam, cudzą walkę o utrzymanie się na powierzchni i moją obserwację, czuwanie jak w godzinie duchów? Jak nazwać czuwanie, które niewiele zmienia, bo nawet jeśli najbardziej kochasz, oni muszą stoczyć swoje bitwy samotnie? Gdy jednocześnie czuję bezsilność i nadzieję, nieustającą nadzieję, wiarę i czułość która aż się wytapia w gorących łzach?

Jak to nazwac? Jak to ułożyć? 

 

Gdy jeden właściwie obcy człowiek, którego odważyłam się naiwnie i szybko pokochać sprawia, że czuję się jak papierek po zjedzonym cukierku wrzucony do kosza, jak odpadek? Gdy drugi właściwie obcy mi człowiek, poznany tam gdzie nie powinnismy się poznać, troszczy się o mnie dyskretnie, by mnie nie spłoszyć? Gdy widzi we mnie człowieka a nie pusty pergamin do zalania za jaki zaczęłam się uważać? I gdy tego człowieka a nie pergamin chce objąć czułością, przemówić językiem, który doskonale rozumiem? Gdy  ja sama wędruję między złamanym sercem a zaufaniem, którego nie mogę zahamować? Gdy wędruję między lękiem a nadzieją, skacząc po pięcioloni własnego serca aż braknie mi tchu, aż do drżenia? Read More »


Reposted from hormeza

Jej szczęście przepełnia mi dzisiaj serce.

Jej szczęście jest moim szczęściem. 


Reposted from hormeza



Wszystkie rozdane metafory nadal plączą mi się pod nogami i są moimi bezpańskimi psami. 

 

If you go?

Your way and I go mine

Are we so? Are we so helpless against the tide?

Baby every dog on the street

Knows that we're in love with defeat

Are we ready to be swept off our feet

And stop chasing

Every breaking wave


 

Gdy usłyszałam rano tę piosenkę, całkiem przypadkiem, w pracy, przypomniałam sobie jak już kiedyś...

Opowiedziałam Ci, pisząc te historie, splątane z nowymi, pisząc do ciebie, opowiadając między kolejnymi pacjentami. A ty miałeś rację, pisząc, że umiejętność pływania w oceanie życia, albo bycie oceanem ( mówiłaś, że jesteś!) nie oznacza, że musisz dogonić i ujarzmić każdą falę. 

 

Niczego nie muszę, a poddać się ostatecznie jest największą sztuką. Między sztormami, pomiędzy falami kładę się na plecach i daję oceanowi zaprowadzić się tam, gdzie nie muszę nad niczym panować. Proszę samą siebie, bym w końcu odpuściła. Bym w końcu zaufała. Pozwoliła wlać się słonej wodzie do serca, żeby wyjałowiła ropne zacieki, wypłukała wszystko.  Read More »


Reposted from hormeza

 

Z listy marzeń: kiedyś zamieszkamy w mieszkaniu z widokiem na toń oceanu. Kupimy teleskop i podczas długich zim północy będziemy siedzieć ze sobą, pijąc wino albo niezliczone herbaty i patrzeć w gwiazdy. 

 

W gwiazdy patrzymy już dzisiaj,opierając się o maskę auta, poza miastem. Pijemy kakao z termosu, goniąc za zielonym swiatłem komety, ktore ginie w księżycu. 

 

Już wierzę w miłość nieskończoną jak kosmos. 


Reposted from hormeza



Zastanowiłam się nad tym kolejny raz, czy mam na to siłę. Gdy ten człowiek, zmieniony w ból płakał, wstrząsany dreszczami, wycieńczony kolejną falą wymiotów, przytulony do mojego miękkiego ciała- pomyślałam, Bogowie, którzy nie istniejecie- czy ja nadal potrafię? Gdy powiedziałeś, że boisz się umrzeć, zakryłeś twarz dłonią i zwyczajnie się rozpłakałeś. Czy jestem w stanie przywiązać się, pokochać i jeśli- jeśli będzie trzeba- odprowadzić go do końca?

Nagle z przypadkowej kawy, tak szybko, tak instensywnie zostałam osobą, której nieśmiało dałeś znać, że potrzebujesz kogoś. Bo jest źle. O 5 nad ranem, zaczyna być źle. W  jednym z najgorszych momentów swojego życia. Powinniśmy sikać przy sobie i wymiotować po nieprzyzwoitej dawce alkoholu, a nie w ten sposób. Wyszło inaczej. Zostało śmiać się, że może za jakiś czas to będzie honor tak rzygać ze mną u boku po nadmiernej dawce wina i tequili. Oboje mamy  do tego trunku sentyment, a nasze matki mają tak samo na imię. Mimo że moja jest z Polski, a twoja z Islandii.  Read More »


Reposted from hormeza



 

Gdy człowiek jest chory, od razu wszystko purpurowieje jakby dookoła w wiczeniu, aż w końcu ten niespotykanie piękny przecież kolor zalewa oczy, sprawiając, że pogrążamy się w ciemności. 

Gdy cierpi ciało, cierpi i serce. Są jednym. Jakże Zachód pomylił się, próbując to kiedykolwiek rozdzielić! Boli więc całośc, cała ja. Na chwilę przystaję. Gdy nie można złapać oddechu, jak to możliwe, żeby rozluźnic i uspokoić to, co się kotłuje w żyłach? Wszystko, na co byliśmy odporni urasta do rangi prawdziwego dramatu. Wszystki do tej pory racjonalizowane emocje, całkowicie opanowane i poukładane, zrywają się ze smyczy i niczym ogary puszczone w las za przestraszonym zającem biegną, polując i skowycząc. Polując i skowycząc też na innych. Tak łatwo popełnić wtedy błąd w rozmowie, która w ogóle być może nie poiwnna mieć miejsca. Tak łatwo poczuć się samotnym. Tak łatwo wtedy o łzy. Choć...gdyby tego nie było, czy w ogole ogary urządziłby nagonkę? Nie powstałyby w głowie. Tylko czekały na moment, by dopomnieć się, że muszą biec.  Read More »


Reposted from hormeza

Nino Haratischwili,  "Coraz mniej światła "


Reposted from hormeza

Nino Haratischwili,  "Coraz mniej światła "


Reposted from hormeza

Nino Haratischwili,  "Coraz mniej światła "


Reposted from hormeza

Pojedyńcze słowa padają na tę ciszę, jak pojedyńcze krople krwi spadają na pustynny piach. 

Obwiąż bandażami rozdartą skórę języka, pozwól ranom się zasklepić. Przestań żywić jałową ziemię tym, co przepływając przez ciebie, jest twoim życiem. Nie marnuj czerwieni. 

 

Nic przez noc tu nie urośnie. 


Reposted from hormeza

...i zaczął się stawać dla mnie tak dziwnie odległy,  niczym zamarznięte jezioro. 


Reposted from hormeza

 

 

Gdy widzę ławice meduz jesienią w zimnym Atlantyku, mam wrażenie, że spoglądam w oceaniczne galaktyki. 

Podpływają na chwilę i spogladają w głąb pozaoceanicznego nieba, po czym (niewzruszone?) wracają do swojego ciemnego wszechświata. 

 

Jakie tajemnice znają? 

 

W końcu odważyłam się narysować jedną z nich. Wkrotce odważę się ją podarować komuś. 

 

Gwiazdę z oceanicznej galaktyki. 


Reposted from hormeza

 

Siedząc na wynajmowanej przez ciebie kanapie poczułam się jak ocean, który wzburzony sztormami, poszarpany wiatrami, wpadł wreszcie do spokojnej zatoki fiordu.

Zaprosiłeś mnie nieśmiało do swojego chwilowego domu. To ja zawsze pierwsza otwieram drzwi. Z tobą jest trochę inaczej, ubiegłeś mnie niespodziewanie całkiem. Może dlatego, że wisi nad tobą widmo, że nie ma czasu. Że coś za chwilę się skończy. Ten potencjał relacji. Nie dlatego, że któreś z nas by się znudziło, zaczęło unikać poważnych rozmów jak to ma nieraz miejsce i zwyczajnie, poczucie bliskości z drugą osobą by się rozpłynęło. Nie ma czasu dlatego, że zabierze cię śmierć. Znasz więc wagę tego, co oznacza znalezienie człowieka, który chce cię wysłuchać i który chce ci coś opowiedzieć. Jest i w tym coś niezwykłego. 

Pierdolisz więc konwenans i nieśmiało proponujesz herbatę u siebie. Robisz mi niesamowicie dobre tosty z awokado, a ja patrzę, jak radzisz sobie sprawnie z jedną tylko ręką. Jest domowo i swobodnie. Zakochuję się w twoim różowym swetrokocu w liski, który masz od mamy. Od moich zachwytów czerwienieją ci uszy. Rozpoznaję już to.  Read More »


Reposted from hormeza

...patrzę bezsilnie jak to wszystko kruszy się niczym wyschnięty biszkopt


Reposted from hormeza



Z bólu niczym porodowy zmiennych rytmów i skurczy muszę uleczyć się sama. 

Rozumienie dlaczego zabieg jest konieczny nie chroni przed bólem chwilowej rany i późniejszej rekonwalescencji. Wiem natomiast, że z bólem radzę sobie jak mało kto. Bólem fizycznym, bólem tego co jest nieuchronnym zaniechaniem. 

Ucinam więc swój język sama, przykładam do krwawego strzępu rozpalony nóż. Wkładam ochłap do szklanego słoja i odkładam go na najwyższą półkę. Wychodzę, jak najciszej zamykając za sobą drzwi. Idę przed siebie, aż docieram nad rzekę. Tylko cudem nie zamarza. Delikatnie piję wodę, jak zwierzę, którym jestem, prostu z nurtu. Chłodzi to co obolałe.

Rzeka jest jak sztuka, której od dziś, przez parę godzin, można się zwierzyć.  Biorę  też w usta zimny kamień i obracam go trzy razy strzępęm języka. Kamień jest mi tymi dniami przyjacielem. Uczy mnie, bym się nie jąkała. By gdy trzeba, mimo kikuta, mówić sprawnie. Read More »


Reposted from hormeza